Porozmawiajmy o Twoim biznesie- Magic Wild Stories

Dziś porozmawiamy z Martą z Magic Wild Stories. Fotografką – marzycielką, estetką, niespokojną duszą, która po 20 latach marzeń, zostawiła całe życie w Polsce i przeprowadziła się z dziećmi na wyśnioną Majorkę. Tam też przeniosła swoją firmę fotograficzną i jak sama mówi: jak się wierzy, to można wszystko. Na Majorce robi sesje fotograficzne rodzinne, sesje par i śluby. 

Opowiedz proszę o swoim biznesie.

Jestem fotografem lifestyle’owym mieszkającym na przepięknej Mallorce – robię zdjęcia rodzinne, zdjęcia par, okolicznościowe, a także śluby. Lifestyle to taka dziedzina fotografii, która skupia się na pokazywaniu codzienności, szczerości, prawdziwości. Na pokazywaniu prawdziwych uczuć, gestów i wyłapywaniu tych najmniejszych, najważniejszych momencików. Nie ma u mnie ustawiania ani sztucznych uśmiechów – czasy takich zdjęć mamy dawno za sobą. Jest za to dużo szaleństwa i dzikości. To fotografia taka trochę reportażowa. Rejestruję to, co widzę. Naprowadzam, aby jakoś kierować tym „sesyjnym chaosem”, ale jestem z boku. Kocham przygody i sesja ze mną właśnie jedną z nich jest. Najbardziej jednak kocham widzieć w ludziach ich prawdziwe poruszenia i  takie zdjęcia to mój najwyższy cel.

Jak to się wszystko zaczęło? Skąd pomysł na taką działalność?

O tym musiałabym chyba napisać całą książkę 😉 tak naprawdę to od zawsze we mnie było – poczucie estetyki, widzenie różnych rzeczy, pragnienie widzenia piękna, które jest w każdym człowieku. Moja fotografia to fotografia drugiego człowieka i jego emocji. Ja nigdy nie mogłam zaakceptować, że czas tak szybko płynie.. że moment który trwa, za chwilę staje się przeszłością. Miałam potrzebę rejestrowania wszystkiego, co widzę i czuję. Zatrzymania, bo pamięć ludzka jest naprawdę ulotna. Więc robiłam zdjęcia. Ale to było hobby. Z wykształcenia jestem nauczycielem, pedagogiem. Przełom nastąpił tak naprawdę gdy ja – jako kobieta – dojrzałam wewnętrznie. Gdy poznałam siebie tak w stu procentach, wsłuchałam w to, co czuję,.. gdy zrozumiałam, czego chcę a czego nie. Wtedy postanowiłam zacząć z fotografią na poważnie. To był zwrotny moment w moim życiu. Po raz pierwszy poczułam się szczęśliwa i spełniona. To uczucie uzależnia – tak samo jak uzależnia mnie kontakt z drugim człowiekiem. Do tej pory po powrocie z sesji nie mogę spać z emocji – kocham ludzi. Każdy wnosi coś do mojego życia. Każde fotograficzne spotkanie mnie nakręca i sprawia, że wiem, że wreszcie robię to, co powinnam w życiu. Tak – mam duszę artystyczną. Tak – kocham poruszenia. I tak – pragnę dawać je innym ludziom. Wiem, że zabrzmi to nieskromnie, ale ludzie z sesji ze mną wracają dokładnie tak samo naładowani – jak na skrzydłach. Fotografia pozwoliła mi siebie odnaleźć i teraz ja chcę przekazywać to dalej. Więc moja fotografia to nie tylko piękne zdjęcia i pamiątka, ale też moja misja.

Kto jest odbiorcą Twoich usług?

Odbiorcą jest zawsze drugi człowiek. Niedoskonały, ale dzięki temu piękny. Czasem zagubiony. Czasem niepewny. A czasem szczęśliwy w najlepszym momencie swojego życia. Nikt sobie nawet nie zdaje sprawy, z jak bardzo różnych powodów ludzie przychodzą na sesję fotograficzną. Fotograf musi być tak trochę psychologiem. Bez tego nie da rady wydobyć z człowieka jego prawdziwości.  A ja o nią walczę z całych sił. Nie interesuje mnie robienie ślicznych instagramowych „foteczek”. Chcę mieć na zdjęciach emocje. Chcę, aby ludzie na moich sesjach zapomnieli na chwilę o schematach i o tym, co wypada a co nie… aby byli sobą!! Nie wstydzili się swoich emocji! Płacz i śmiech to tak samo ważne uczucia! Nie musimy być uśmiechnięci na każdym zdjęciu! I dotyczą one każdego z nas – one czynią nas ludźmi..  Schematy, które wkłada nam się do głów, często ograniczają naszą naturalną wrodzoną ekspresję i nasze prawdziwe „ja”.. ja nie mówię, żeby iść tylko pod prąd czy nie szanować nauk, które są tak bardzo potrzebne! Ja mówię o uwolnieniu się spod presji, wsłuchaniu w siebie, zaakceptowaniu wszystkich emocji, które nami targają i byciu sobą! Cieszeniu się chwilą! Szalonych pomysłach!!!  To są najważniejsze założenia mojej firmy i wspomniana wcześniej misja, której będę zawsze wierna.

Jakie pojawiły się trudności?

Przede wszystkim muszę wspomnieć, że ostatnie lata fotografowałam w Polsce, bo tam właśnie całe życie mieszkałam. Przeprowadzka na Majorkę była moim marzeniem od 20 lat – wcześniej myślałam, że nierealnym. A gdy pewnego dnia okazało się, że mam szansę je spełnić, to jeszcze około roku toczyłam wojny w mojej głowie, czy postępuję słusznie. Jestem ogromną marzycielką, ale nie działam bezmyślnie. I gdy już pokonałam wszystkie psychiczne ograniczenia w mojej głowie (jestem po rozwodzie – przyjechałam tutaj sama z 2 małych dzieci), to pojawiły się ograniczenia fizyczne – przyszła pandemia! Niełatwe czasy na start firmy w obcym kraju. I tak – to jest moja największa trudność obecnie. W Polsce biznes naprawdę dobrze mi szedł – byłam doceniana, dostawałam fotograficzne wyróżnienia i miałam grono stale powracających klientów. Wszyscy oni stawali sie po sesji moimi przyjaciółmi, bo gdy dajesz komuś siebie, to on też się tym odwdzięcza. Tutaj startuję z niczym. Nie znam ludzi. Nie mam kontaktów. Moim klientem jest turysta, który chce mieć zdjęcia z pięknego miejsca, a sezonu nie ma. Nie ma turystów. Nie ma odbiorcy moich zdjęć. Ja oczywiście i tak przemycam w tych zdjęciach moją misję – pokazanie człowieka – z najpiękniejszą Majorką w tle. Do tego fotografia to nie jest produkt pierwszej potrzeby – to dobro luksusowe. W tak niepewnych czasach nie każdy się więc zdecyduje. Otrzymuję też mnóstwo wiadomości od ludzi, którzy chcieliby robić u mnie zdjęcia, że po prostu przekładają swój wyjazd na za rok. Obecna rzeczywistość nie pozwala mi rozwinąć skrzydeł. To jest moja największa bolączka. Po prostu tęsknię za czasami, gdy robiłam sesje codziennie.

Co jest wyjątkowego w Twojej działalności?

Tak naprawdę to już trochę o tym napisałam. Nie robię zdjęć bez uczuć. Pustych. Sztucznych. Szukam w człowieku jego najpiękniejszych stron i właśnie je pokazuję. Zanim dojdzie do sesji, rozmawiam z ludźmi. Poznaję ich. Staram się dowiedzieć czegoś o ich życiu i zainteresowaniach. Ta nasza „gra wstępna” pozwala potem wyluzować się na sesji – bo przecież już trochę się znamy, więc nie jestem już obca. Lubię szybko skracać dystans.. Już w pierwszej minucie spotkania witamy się jak znajomi. Ja jestem bardzo energiczna – pełna uśmiechu, wyrozumiałości i ponoć tą energią zarażam. Myślę, że żeby robić dobre zdjęcia, trzeba mieć taką osobowość. Nie potrzebuję wiele czasu, aby ludzie poczuli się przy mnie swobodnie – otwierają się przede mną właściwie od razu ( nawet nielubiący sesji panowie haha – a to już jest dla mnie komplement, że umiem przekonać nawet ich). A potem…. A potem jest po prostu przygoda. Niejedne buty zniszczyłam przewędrowując pola lasy łąki.. sesja to przede wszystkim spędzony razem fajnie czas! A zdjęcia.. zdjęcia powstają przy okazji 😉 i właśnie dlatego są na nich prawdziwe emocje. Bycie fotografem to przede wszystkim bycie uważnym obserwatorem. Dostrzeganie tych małych gestów, zauważanie szczególików, wychwytywanie charakterystycznych dla danej osoby ruchów czy minek, obserwowanie małych rodzinnych koneksji, które zawsze są widoczne przy bliższym przypatrzeniu się – ulubiony pierścionek na paluszku, sposób w jaki mama lubi głaskać włoski czy ten jedyny rodzaj spojrzenia, który sprawia że ludzie zaczynają się śmiać jak oszalali. Na pewno do tego potrzeba trochę więcej czasu niż godzina i szczerze nie wyobrażam sobie, aby w ciągu 40 czy 60 minut mógł powstać materiał, który pokaże te wszystkie rzeczy – tę szczerą grę ciała, te charakterystyczne tylko tym konkretnym ludziom małe rodzinne rytuały. Nagrodą jest zawsze ta prawdziwość na zdjęciach, o którą bardzo walczę. I czuję, że tak bardzo warto, gdy dostaję później wiadomości od Klientów (bardzo nie lubię tego słowa), że oglądając po raz pierwszy swoje zdjęcia, wzruszali się, że śmiali, że tyle emocji one w nich wywołały. Takie słowa to najlepszy komplement, jaki tylko mogłam sobie wymarzyć.

Na koniec zdradź proszę jakie masz plany? Jak chciałabyś się dalej rozwijać?

Po prostu nigdy nie przestawać. Dalej trwać w tych poruszeniach i tworzyć nowe. Dawać ludziom siebie i dostawać  w zamian to samo. Ja i moja fotografia to jedność. Majorka to miejsce, które mnie porusza najbardziej ze wszystkich na świecie. To marzenie mojego życia. Gdzie stworzę piękniejsze zdjęcia niż tutaj? Bardzo chciałabym mieć możliwość fotografowania tu jak największej ilości ślubów. Śluby to takie największe nagromadzenie piękna i całego spektrum emocji naraz. Są koronki, świeże kwiaty, wzruszenia i mnóstwo miłości. Są ludzie, którzy świętują radość, a jednocześnie można po troszeczku każdego z nich poznać indywidualnie. Porozmawiać. Świetnie odnajduję się w takich sytuacjach, a wręcz jestem do tego stworzona. Więc obok fotografii rodzinnej – śluby śluby śluby!

Moja druga obsesja – taka obok fotografii – to majorkowe wnętrza i „zewnętrza”. Jestem freakiem w kwestii designu, a architektura Majorki i styl urządzania dostarczają mi tak ogromnych poruszeń, że po cichu marzę zajmować się także tą dziedziną fotografii tutaj. Moja głowa jest pełna planów i pomysłów. 

Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia!

Podziel się na:

Czytaj więcej