Porozmawiajmy o Twoim biznesie- Moonluza

Zapraszamy na rozmowę z Adrianą Jurczyk Duarte, założycielką firmy Moonluza, członkinią Lady Business Club i laureatką nagrody w kategorii „Polka za granicą” za łączenie biznesu z tradycjami, kulturą i sztuką. Kobietą pełną marzeń, o wielu pasjach, którym pozwala się spotkać, połączyć i spełniać.

Na początek proszę opowiedz nieco o Tobie i Twojej działalności.

Moonluza ma już ponad sześć lat. Sama działalność zarejestrowana jest jako firma organizująca wydarzenia, konferencje, seminaria, projekty, łączące w sobie obszary takie jak kultura, edukacja i turystyka. W celach logistycznych, po to by te wszystkie elementy można było realizować fizycznie tu, w Portugalii posiadam też licencję biura turystycznego. Trzecią gałęzią mojej działalności są tłumaczenia. Ja jednak lubię przedstawiać Moonluzę jako moją piwniczkę projektów i wydarzeń. W opisie mojej działalności lubię posługiwać się analogią do sztuki winiarstwa i procesów, przez które przechodzi wino, zwłaszcza że rzecz ma przecież miejsce w Portugalii. Najczęściej zaczyna się od jakiegoś małego nasionka tematycznego, z którego później kiełkuje i wyrasta cały projekt, nad którym ja cały czas gdzieś tam pracuję i rozmyślam, który pojawia się w moich spotkaniach i rozmowach i powoli nabiera kształtów i form. Wokół tego tematu finalnie powstaje pełen, jak najbogatszy projekt czy wydarzenie. Zupełnie tak jak w procesie powstawania wina, które przechodzi kolejne etapy, leżakuje w piwnicach. Projekty te rodzą się z moich licznych pasji, takich jak tańce szkockie, pisanie baśni, baśnioterapia, sztuka, terapia przez sztukę, literatura, językoznawstwo, tłumaczenia… Mam wrażenie, że my kobiety mamy wiele pasji i nie możemy tak po prostu dać się zamykać w jakiejś jednej, jednolitej działalności, dziedzinie. Moonluza właśnie stała się taką moją piwnicą, w której na wszystko jest czas i miejsce, w której wszystko co czuję ma możliwość zaistnienia.

Jakie wydarzenia zatem pojawiły się w Moonluzie?

Jeśli chodzi o tematy, których się podejmuję to ich bogactwo jest nieograniczone.  Są to wszelkie obszary leżące na styku wspomnianych wcześniej trzech elementów: kultury, edukacji i turystyki. Pierwszym wydarzeniem zorganizowanym przeze mnie i przez ludzi, z którymi od lat współpracuję były Międzynarodowe warsztaty tańców szkockich. Ja sama jestem tancerką tańców szkockich od wielu, wielu lat. Często uczestniczyłam w takich wydarzeniach, które odbywają się we wszystkich krajach świata i bardzo brakowało mi takiego regularnego wydarzenia tu, w Portugalii. Postanowiłam zatem sama sobie je zorganizować. Bardzo często zdarza się tak, że pojawia się pomysł, ja pracuję nad jego realizacją ale i ja sama jestem jego uczestniczką. Warsztaty stały się wydarzeniem cyklicznym, które odbywa się co roku w każdy pierwszy weekend grudnia w małym, uzdrowiskowym miasteczku Curia, położonym niedaleko Coimbry i Aveiro. Samo miejsce jest niezwykle urokliwe, a weekend odbywa się w pełnym historii hotelu, w którym mamy wrażenie jakby czas się zatrzymał w latach pięćdziesiątych. A wybrałam go przede wszystkim ze względu na przepiękny salon z drewnianą podłogą co do tańców szkockich jest bardzo istotne. Zazwyczaj przyjeżdża około 70-80 osób z wielu najdalszych zakątków świata więc jest to wydarzenie o charakterze międzykulturowym i międzypokoleniowym. Najmłodsza dotychczas uczestniczka miała dwanaście a najstarsza około siedemdziesięciu lat. Łączy nas wszystkich ta sama pasja do tańca. Podczas tego spotkania odbywają się warsztaty, podczas których rzeczywiście uczymy się nowych tańców z zaproszonym nauczycielem a wieczorami organizujemy bale przy muzyce na żywo. Przygotowujemy się do niego cały rok a cały program powstaje z ogromna pomocą miejscowych tancerzy i nauczycieli tańca.

Kolejne duże i niezwykle bliskie mi wydarzenie to Międzynarodowe Seminarium Baśnioterapii i Storytellingu, które odbywa się w Sintrze pod Lizboną i bierze w nim udział wielu psychoterapeutów, psychologów, pisarzy, nauczycieli, baśniarzy  i tak naprawdę pasjonatów baśni, bajek, mitów, legend ale przede wszystkim ich terapeutycznego potencjału. Bardzo często są to intensywne warsztaty, podczas których nasi prelegenci dzielą się swoimi doświadczeniami czy metodami pracy oraz informacjami na temat tego w jaki sposób wykorzystują baśnie, bajki czy wręcz biblioterapię w swoich terapiach czy warsztatach z najróżniejszych dziedzin. W tym przypadku również mówimy tu o uczestnikach z całego świata. Jak pisałam projekt wyobrażałam sobie grupę dziesięciu pasjonatów takich jak ja, którzy uwielbiają baśnie i którzy chcą gdzieś głębiej do nich dotrzeć, którzy wierzą w ich terapeutyczne moce. I nagle okazało się, że tak wielu ludzi rezonuje z tym tematem i to z tak odległych miejsc świata. Mamy prelegentów i uczestników, którzy przyjeżdżają do nas co roku z Kanady, Indii, RPA, Turcji, Izraela, nie mówiąc już o całej Europie. Stworzyliśmy wręcz swego rodzaju społeczność czy, jak sami siebie nazywamy, plemię, które co roku spotyka się podczas tego festiwalu, na warsztatach, prelekcjach, wspólnych kolacjach i spacerach. Mamy też swoje dwa wieczory baśni, kiedy to siadamy w kręgu, tak jak nasi przodkowie i opowiadamy sobie baśnie z różnych kultur i tradycji. Ten projekt jest mi szczególnie bliski nie tylko ze względu na jego rozmiar ale też z uwagi na fakt, że dzięki baśnioterapii własnie narodziła się sama Moonluza.

Jestem niezwykle ciekawa samych początków tego miejsca

Pomysł ten pojawił się w dość skomplikowanym okresie mojego życia. Był to moment gdy urodziła się moja córka a ja zaczęłam mieć coraz większe rozterki i zadawałam sobie coraz częściej pytania na temat mojej tożsamości i tego gdzie jest moje miejsce. Mieszkałam już wówczas tu, w Portugalii, gdzie przez dziesięć lat pracowałam w polskiej Ambasadzie. To było niesamowite i niezwykle ważne dla mnie doświadczenie, które pozwoliło mi poczuć jeszcze większą dumę z moich korzeni i dało mi możliwość promowania mojej własnej, polskiej kultury. To był dobry i ważny czas ale jednocześnie swego rodzaju zamrożenie. Czułam, że mieszkam w Portugalii, promuję Polskę ale tak naprawdę nie wiem do którego z tych miejsc przynależę. Przyszedł wówczas duży kryzys tożsamości i tęsknota za Polską. Zaczęłam się zastanawiać kim tak naprawdę jestem w tym obcym kraju, w którym mieszkam. Jak to wszystko pogodzić? Nie jest to łatwa kwestia i wydaje mi się, że wymaga naszego przyzwolenia na to by nie szukać za wszelka cenę definicji czy jestem jednym bądź drugim ale raczej pozwolenia na to by się określać za pomocą obu tych rzeczy. I wówczas, po krótkim pobycie w Polsce na święta, przypadkiem napisałam krótką historię o skrzacie, który obserwował zasypaną śniegiem wioskę i to był początek mojej własnej baśnioterapii. Zaczęłam pisać książką, tworzyć moją własną baśń. Pisałam o moich terenach na Kotlinie Kłodzkiej, o legendach, o których opowiadał mi dziadek. W pewnej chwili w historii pojawia się okres wielu przemian ale pojawia się też rycerz z portugalskiej Sintry. Zupełnie nieświadomie, pisząc książkę budowałam most między moją krainą w Polsce a moim nowym miejscem zamieszkania i był to pierwszy, ważny krok do znalezienia swojego miejsca w Portugalii. Sama nazwa Moonluza zawiera w sobie wszystkie te znaczenia, łączące się we mnie elementy, kultury i pasje. Ma w nazwie „moon” co jest odniesieniem do mojej ukochanej Sintry, określanej często mianem „księżycowej góry.” „Luza” oczywiście nawiązuje do słowa lusitania czyli dawnej nazwy Portugalii, jednak zapisanej przez „z” co jest moim specjalnym, polskim akcentem.

Opowiedziałaś nam trochę o samych początkach i o pewnych, pojawiających się czasem trudnościach. Na koniec zdradź proszę jakie są plany, marzenia. Czy masz cel, do którego zmierzasz czy pozwalasz żeby kolejne pomysły pojawiały się i kiełkowały same? Czy jest jakaś droga, którą podążasz świadomie czy czekasz raczej co się na niej za kolejnym zakrętem pojawi?

Jestem bardzo zorganizowaną osobą co pomaga mi oczywiście na etapie tworzenia szkieletu wydarzeń i ich realizacji. Wcześniej zawsze ustalałam sobie cele, konkretne strategie. Natomiast całe  doświadczenie z Moonluzą nauczyło mnie tego, że nie tylko sam punkt startowy i meta są ważne ale staram się doceniać całą, często wyboistą a często przepiękną, drogę. Mogę zatem powiedzieć, że pozwalam by to płynęło. Są oczywiście w kalendarzu Moonluzy punkty które są już stałymi, corocznymi wydarzeniami, tak jak wspomniane wcześniej seminarium czy warsztaty czy prowadzone przeze mnie spotkanie dla kobiet z malowaniem na kafelku azulejo czy jesienne warsztaty jogowo-baśniowe. Są to swego rodzaju stałe porty, do których zmierzamy podczas naszej pracy. Cala reszta pojawia się dość spontanicznie, często w rozmowach. Jak to na przykład miało miejsce w przypadku bardzo ciekawego wydarzenia, jakim była konferencja o Hansie Christianie Andersenie, która odbyła się trzy lata temu i, która narodziła się z mojego zainteresowania Andersenem i jego pobytem w Portugalii ale także i z odwiedzin ekipy z instytutu Andersena z Odense i z Kopenhagi na moich warsztatach baśnioterapii. I tak podczas rozmowy zaproponowałam im by „przywieźć Andersena z powrotem do Portugalii” i zorganizować konferencje. Jeśli chodzi o marzenia to przyznam, że od pewnego casu chodzi mi po głowie myśl by zorganizować wydarzenie, które odbyłoby się w Polsce w mojej Kotlinie Kłodzkiej. Marzy mi się też dalsze budowanie mostów miedzy moimi krajami.

Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.

Podziel się na:

Czytaj więcej