Teren w argentyńskiej prowincji Catamarca jest nierówny i w dużej mierze pusty. Puszyste, wielkookie lamy wędrują po szerokiej na kilometry równinie między górami. Tylko nieliczne krzewy pokrywają ziemię, świecąc żółto-zielonym technikolorem. Pewnego dnia w 2016 roku wysoki mężczyzna po pięćdziesiątce, mówiący po hiszpańsku z silnym australijskim akcentem, zatrzymał się na odległej farmie Vasquezów. Powiedział im, że kilka mil dalej, pod nieziemską powierzchnią płaskowyżu, znajdują się ogromne ilości litu – białego metalu niezbędnego do produkcji baterii potrzebnych do zasilania pojazdów elektrycznych i innych technologii czystej energii – i miał plan jego wydobycia. Tacy przybysze z zagranicy są często złą wiadomością na wyżynach andyjskich, które rozciągają się na części Argentyny, Chile, Boliwii i Peru. W ciągu ostatnich 30 lat firmy wydobywcze z Ameryki Północnej, Europy i Azji zaczęły pozyskiwać z regionu obfite złoża miedzi, cynku, srebra i litu, z których 59% światowych zasobów znajduje się właśnie tutaj. Jednak wydobycie ingeruje w jeden z najbardziej suchych ekosystemów na świecie.
Argentyna
Argentyna znajduje się w czołówce światowej walki o lit. W kraju, który posiada 21% światowych zasobów, działają obecnie tylko dwie kopalnie, ale planowanych jest kolejnych 13, a co więcej rozważa się dziesiątki kolejnych oraz największy na świecie rurociąg. Rodzący się boom odzwierciedla szybką zmianę na rynku: kilka lat temu lit był dość niszowym produktem, używanym do produkcji szkła, ceramiki i smarów. Większość z nich pochodziła z dobrze rozwiniętych kopalń w Chile, Australii i Chinach. Jednak biorąc pod uwagę, że globalna transformacja energetyczna ma wywołać 40-krotny wzrost popytu na lit od teraz do 2040 r., według Międzynarodowej Agencji Energetycznej, firmy wydobywcze konkurują o zabezpieczenie dostaw w mniej rozwiniętych lokalizacjach, takich jak Argentyna i Boliwia, a także w Serbii i Mali. Wielu obawia się, że lokalne społeczności na tych obszarach, w tym argentyńska Puna, zamieszkana przez około 50 000 ludzi, spotka ten sam los, co te w Chile: zobaczą, jak ich zasoby są plądrowane, a ziemie niszczone, aby służyć rynkom bogatszych krajów – neokolonializm przebrany za zielona rewolucja.
Kopalnie
Aby dostrzec kopalnię litu w Ameryce Południowej, poszukaj stawów parowania: gigantycznych, jaskrawych, niebiesko-zielonych basenów solanki. Takie prostokątne baseny pokrywają dziesiątki mil kwadratowych na chilijskiej pustyni Atacama, uwalniając każdego roku do powietrza dziesiątki milionów ton wody – co najmniej 383,5 ton na tonę wyprodukowanego węglanu litu, według szacunków argentyńskich naukowców. W Catamarca baseny są obecnie rzadkim widokiem – na razie: Argentyna, która od dziesięcioleci boryka się z dysfunkcją gospodarczą straszącą inwestorów, powoli rozwija swój przemysł litowy. Ale co najmniej 14 projektów jest obecnie w fazie eksploracji lub budowy w samej tylko tej prowincji.
Projekt Kachi wygląda inaczej niż tradycyjne kopalnie. Wczesnym jasnym marcowym rankiem kontrastujące kolory tego miejsca niemal kłują w oczy: białe słone jezioro, przypominające na wpół roztopiony śnieg, leży u stóp czarnego wulkanu – wszystko otoczone różowymi i pomarańczowymi górami i błękitnym niebem . Jedno duże czerwone wiertło wierci otwory w słonej skorupie jeziora, aby pobrać próbki solanki od dołu. Kiedy budowa zostanie ukończona za dwa lata, będzie więcej studni wydobywczych i krytych zbiorników do procesu wymiany jonów, krytycznych dla wydajności DLE. Wewnątrz atomy litu oderwą się od cząsteczek wody i zamiast tego zwiążą się z maleńkimi kulkami jonowymiennymi wytwarzanymi przez Lilac Solutions. Perełki następnie wyławia się z solanki i przemywa mocnym kwasem w celu oddzielenia chlorku litu. Tymczasem solanka – około 800 ton metrycznych na tonę wyprodukowanego węglanu litu – może być zawracana do warstwy wodonośnej, mówi Promnitz. Teoretycznie powinno to zapobiec wyczerpywaniu się wód gruntowych, o czym informują społeczności w Chile. Jednak część słodkiej wody jest później wykorzystywana w procesie przekształcania chlorku litu w węglan litu, który ma być wysyłany do firm produkujących katody akumulatorowe.
A środowisko?
Jest też wiele kontrowersji związanych ze środowiskiem. Zwolenników od dawna martwi fakt, że pozyskiwanie tak zwanych zielonych minerałów niezbędnych do dekarbonizacji — litu, kobaltu, miedzi i innych — wymaga procesów wydobywczych, które często niszczą ekosystemy i szkodzą społecznościom. W Demokratycznej Republice Konga niebezpieczne warunki pracy w kopalniach kobaltu skłoniły obrońców praw człowieka do określenia tego surowca jako „krwawy kobalt”. W Chile organizacje pozarządowe nazywają obszary zniszczone przez kopalnie miedzi i litu „strefami poświęcenia”. Jeśli Kachi działa, może to pomóc argentyńskiemu sektorowi litowemu uniknąć takich pseudonimów. „Jeśli zamierzamy dokonać transformacji energetycznej, nie możemy po prostu powtórzyć grzechów z przeszłości” – mówi Promnitz. „Musimy to zrobić lepiej”.
Obawy koncentrują się na dwóch kwestiach: po pierwsze, w jaki sposób ponowne wstrzykiwanie ogromnych ilości solanki do warstwy wodonośnej wpłynie na formacje geologiczne pod powierzchnią? W artykule z 2018 r. grupa naukowców z Argentyny argumentowała, że ponowne wstrzykiwanie niegdyś bogatych w lit solanek do jezior jest „bardzo niebezpiecznym uproszczeniem” potencjalnego wpływu tego procesu na środowisko. Przetwarzanie solanek w celu usunięcia litu może zmienić ich kwasowość i wprowadzić śladowe ilości obcych substancji. Firmy mogą być zmuszone do wstrzykiwania zużytej solanki w innych miejscach niż te, w których ją usuwały, zasadniczo po to, aby uniknąć rozcieńczania zawartości litu w miejscu, w którym wydobywają. Drugie pytanie brzmi: ile świeżej wody zostanie zużyte w końcowych etapach procesu? Marconi ostrzega, że ta woda będzie prawdopodobnie tak zwaną wodą kopalną – pobieraną z warstw wodonośnych zamkniętych pod ziemią przez tysiące lat, które nie są wystarczająco szybko zasilane przez dzisiejsze opady, aby można je było uzupełnić.
Obawy
Wkraczamy w światowy boom górnictwa mineralnego. Technologie zmniejszające emisję dwutlenku węgla, takie jak turbiny wiatrowe, panele słoneczne i samochody elektryczne, wymagają większej ilości i bardziej zróżnicowanego zestawu minerałów niż ich brudne odpowiedniki. Już od 2010 r. Międzynarodowa Agencja Energetyczna twierdzi, że „średnia ilość minerałów potrzebnych do nowej jednostki mocy wytwórczej wzrosła o 50% wraz ze wzrostem udziału odnawialnych źródeł energii”. Daje to globalnemu przemysłowi wydobywczemu szansę na rebranding: od złoczyńcy środowiska do zbawiciela klimatu.
Ryzyko polega na tym, że transformacja energetyczna wzmocni dobrze zużytą dynamikę, w której szkodliwe wydobycie jest przekazywane do biedniejszych krajów, w których społeczeństwo obywatelskie jest mniej zdolne do przeciwstawiania się im.
Wielu ekologów twierdzi, że najsprawiedliwszym sposobem na ograniczenie emisji gazów cieplarnianych byłaby bardziej radykalna zmiana konsumpcji: potrzebowalibyśmy mniej litu, gdybyśmy produkowali mniej samochodów elektrycznych i zamiast tego bardziej polegali na transporcie publicznym i przede wszystkim mniej podróżowali.
Ta wizja raczej nie powstrzyma ekspansji wydobywczej w miejscach takich jak Catamarca. To sprawia, że społeczności są niekomfortowo zależne od firm, które dotrzymują swoich nowych zielonych obietnic – i od urzędników pociągających je do odpowiedzialności. Jeśli tego nie zrobią, walka ze zmianami klimatycznymi oraz suszami i falami upałów, które przyniosą, będzie tutaj nieistotna, mówi Guitián. „W przyszłości będziemy mieli lit, samochody elektryczne, ale nie będziemy mieli wody” – mówi. „Kończymy w tym samym miejscu.”
Aleksandra Chrzęst
Źródło:
https://time.com/6200372/lithium-mining-technology-argentina-gold/