Porozmawiajmy o Twoim biznesie- Paweł Kucharczuk

Paweł Kucharczuk to popularyzator wielokulturowości w Polsce oraz artysta występujący pod pseudonimami Ed Szynszyl i DJ Santos. Prowadził programy muzyczne na falach Jazz Radio, Radio Pin oraz Radio RDC. Na co dzień prowadzi agencje eventowa oraz Fundację Brazylijską Macunaima. Współtworzył projekty artystyczne: grupę twórczą Primitivo, prowadzi rewię taneczną As Belezas do Brasil, trzy edycje Warszawskiego Tygodnia Wielokulturowego oraz Festiwal Brazylijski Bom Dia Brasil. Ma na koncie wiele prestiżowych występów min. praca dj’a podczas gali Europejskiej Akademii Filmowej w Warszawie czy prowadzenie afterparty z okazji wręczenia nagrody za całokształt pracy artystycznej dla Andrzeja Wajdy w Berlinie podczas 56-go Festiwalu Filmowego. Jest prekursorem eventów latino w Polsce. Za całokształt pracy przy Festiwalu Bom Dia Brasil otrzymał oficjalny tytuł „Honorowego Przyjaciela Republiki Brazylii”, który wręczył mu Ambasador Brazylii w Warszawie. 

Wszystkie Twoje role i całe Twoje doświadczenie związane z kulturą brazylijską są naprawdę imponujące. Opowiedz troszkę o tym. Zdradź też proszę skąd się wzięło zainteresowanie Brazylią?

Brazylia w moim życiu pojawiła się dość naturalnie, wraz z moim umiłowaniem muzyki brazylijskiej. Muzyka to stały element mojego życia, pierwsza rzecz, od której zaczynam swój dzień. Po wielu latach moich doświadczeń grania na różnych instrumentach perkusyjnych, poznałem brazylijską strukturę rytmiczną. Ponadto, podczas studiowania psychologii społecznej i kultury muzułmańskiej, w którymś momencie pojawiła się też kultura brazylijska wraz z całą jej wielokulturowością. Już sam półwysep iberyjski na przestrzeni wieków przechodził z rąk do rąk i był pod wpływami różnych kultur. Fascynował mnie również XVI wiek i cała epoka odkryć geograficznych i dominacji Portugalczyków, którzy docierali do miejsc gdzie inne królestwa dopiero zaczynały docierać, gdzie nikt wcześniej przed nimi nie dotarł. Było to dla mnie niezwykłą inspiracją, czymś co pobudzało moją wyobraźnię. Powiedziałbym więc, że do Brazylii doprowadziła mnie muzyka i rytm w moim sercu oraz ciekawość psychologiczna ludzi.

Wówczas z Marcinem Jagodzińskim założyliśmy Stowarzyszenie kultury brazylijskiej, które później przeistoczyło się w Fundację Macunaima, będącej filarem naszej dalszej promocji kultury Brazylii. Powstała ona nie tyle z pobudek biznesowych co raczej z naszej potrzeby tworzenia i promowania kultury i to nie tylko tej w wymiarze mainstreamowym, ale takiej skupiającej różne wpływy: afrykańskie, indiańskie czy europejskie. Wypływy które ciężko zamknąć w jakimś określonym zbiorze, w jednej wartości dominującej, a w których każdy znajdzie swoją własną Brazylie i aspekty, które mogą go zainspirować i zaciekawić. Na tym skupiała się też później moja działalność jako dyrektora festiwalu Bom Dia Brasil. Jednocześnie, będąc wielkim miłośnikiem muzyki latynoamerykańskiej, kolekcjonowałem ją i pracowałem w różnych rozgłośniach radiowych i tak powstała część mojej działalności pod nazwą Ed Szynszyl, która odniosła spory sukces i zaczęła z czasem dominować nad całą ścieżką mojej kariery. Założyłem też grupę As Belezas, czyli twór złożony z pięknych kobiet, Latynosek, Brazylijek, Angolanek, Mulatek, które w rytmie różnych dźwięków Ameryki Południowej i Afryki zaczęły też odnosić sukces podczas różnego rodzaju występów.

To było ponad 1,5 dekady intensywnej pracy, ciekawych projektów i współpracy z różnymi interesującymi ludźmi, zarówno z Polski jak i z najdalszych zakątków świata. Nawiązałem też zażyłą współpracą z ambasadą Brazylii. To był naprawdę fajny czas. Jeden twór mojej działalności doskonale uzupełniał drugi.  Działalność w fundacji wspierała agencję artystyczną a ta uzupełniała produkty artystyczne i reprezentowała całą masę ciekawych hiszpańsko i portugalskojęzycznych artystów. Naprawdę dużo się działo. Promowaliśmy kulturę łacińską na rynku i w którymś momencie pojawili się klienci z różnych krajów z pytaniem o możliwość prowadzenia przyjęć. A ja mam gen eventowca, konferansjera, stage mana! Lubię tę adrenalinę, umiem opanować stres, ładnie się wypowiedzieć. A jednocześnie posiadam doświadczenie w obcowaniu z osobami z tymi kultur i wiedzę psychologiczną potrzebną do poznania oczekiwań klienta. Szybko nawiązuję kontakt z ludźmi z Ameryki Południowej, tzw. mental latynoski jest mi znany, łatwo i z przyjemnością buduję relacje poza granicami. Stąd nasze hasło: Wesela bez granic!

Przejdźmy zatem do tego najnowszego projektu. Do kogo jest on skierowany?

International wedding party to projekt, stworzony przeze mnie i mojego przyjaciela z Kolumbii, Aicardo Mosquera, niesamowitego człowieka, niezwykle utalentowanego, pełnego wigoru z którym idealnie się uzupełniamy. Naszą ofertę kierujemy do par, które biorą ślub w Polsce ale przy tym oczekują by podczas ich przyjęcia stworzyć pomost miedzy kulturami i ludźmi z wielu różnych krajów. I my to potrafimy. Zajmujemy się przy tym całością. My, czyli stały duet- ja i Ricardo oraz Paweł, odpowiedzialny za sprawy techniczne, przygotowanie oświetlenia, nagłośnienia. Zapewniamy zatem całość oprawy muzycznej i konferansjerki. Warto przy tym wspomnieć, że cały czas jestem obecny w branży, śledzę nowości technologiczne i kierunki w jakim się branża rozwija. Wiele osób nie jest świadomych, że dobra realizacja tego typu wydarzeń oznacza spore budżety. Wszystko oczywiście zależy od efektu i oczekiwań klienta. Mam za sobą przyjęcia na 200 osób, których realizacje były bardzo złożone a klienci zgodzili się na dodatkowe jednostki świetlne, dekoracje, ciężkie dymy, ściany ledowe, dodatkowe osoby do oświetlenia, wizualizacji etc. Projekty mogą być naprawdę bardzo złożone. Wszystko zależy od budżetu. W Polsce też mamy już tej rangi klientów.

Pojawiają się też przyjęcia wielowątkowe. Przypominam sobie ślub pary, która prowadziła biznesy w Brazylii, były to bardzo sytuowane osoby. Ślub był trzy etapowy, odbywał się w przepięknym zabytkowym zameczku. Składał się z przyjęcia wstępnego, ceremonii w ogrodzie gdzie trzeba było to wszystko elegancko nagłośnić i później kolacja i na sam koniec impreza. Zespół przyjechał z Hamburga. Trzeba było zorganizować transport perkusji, odpowiedni system nagłośnienia, konkretny mikser, tancerki samby, prezentację różnych gatunków wina podczas kolacji z odpowiednim tłem muzycznym trio bossanovy. Cała produkcja, komunikacja różnych ludzi, którzy zlecieli się z różnych stron świata i to w języku polskim, angielskim, hiszpańskim i portugalskim wymagały ogromnej wiedzy, dobrej logistyki przygotowania się. No i oczywiście budżetów. A do tego trzeba było powiedzieć coś śmiesznego i nie dać się pokonać stresowi wobec oczekiwań osób, które maja bardzo wysokie wymagania. Przypominam sobie też inne przyjęcia weselne chilijskie albo peruwiańskie gdzie po 14 godzinach grania końca imprezy nie było widać.

Czy zgłaszają się do Was pary mieszane, których rodziny pochodzą z różnych krajów czy po prostu jest to obecnie taka moda czy raczej tak wygląda teraz świat, że normalnością staje się to, że ludzie maja znajomych z różnych krajów, a przyjęcia weselne są coraz częściej otwarte, międzykulturowe?

W zupełności się zgadzam. Świat się zmienił. Miałem taką fajną parę z Polski, którzy się poznali na Florydzie i mieli przez to bardzo dużo latynoskich znajomych. On wyznania prawosławnego, z Lubelszczyzny a ona z Poznania. Na ślub zaproszono wiele osób z Europy i ze Stanów z bardzo dużą sympatią do muzyki reggaeton itd. Teraz nawet mieszkając w Polsce, pracując w korporacjach, wyjeżdżając za granicę normą staje się to, że mamy znajomych z całego świata.

Czyli wydaje się, że to taki naprawdę potrzebny biznes, potrzeba nam usług kogoś kto będzie umiał  różne wpływy kulturowe podczas imprez połączyć. A powiedz mi, jak to jest właśnie, jak się bawią razem osoby z różnych zupełnie kultur? Czy trudno jest taką imprezę na początku rozkręcić? Czy to jest tak, że jakoś tym zarządzasz, czy to pozwalasz, żeby ludzie sami jakoś się sami rozgrzali, dotarli?

To jest dobre pytanie. Ważna jest tzw. psychologia dance floor’u. Wiedzy, że parkiet potrzebuje takich swoich „time kodów”, wyczucia, w którym momencie, w jaki sposób wprowadzić daną, selekcję i w jaki sposób puszczać po sobie bloki. W którym momencie zrobić jakieś animacje taneczne, w którym momencie zagrać takie szlagiery, które są międzynarodowe? Szczególnie teraz, gdy żyjemy w epoce wielkich przebojów łacińskich, gdzie do piosenek Gustavo Limy, Michela Telo czy hitów takich jak Despacito czy Bailando, praktycznie całą noc możemy puszczać hity latynoskie, które są po prostu bardzo czytelne dla Polaków. A jednocześnie jest też cała masa dobrej, polskiej, rytmicznej muzyki, która jest zrobiona w podobnym tonie i tu naprawdę można to dobrze połączyć.

To właśnie miało być moje następne pytanie, czy są jakieś polskie, tradycyjne weselne kawałki, przy których goście z Ameryki Łacińskiej dobrze się bawią?

Jest dużo takiej dobrej polskiej muzyki, która jest dobrze odbierana. Choć goście z zagranicy oczywiście mogą nie rozumieć tekstu ale strefa rytmiczna jest dla nich czytelna. To też jest bardzo ważne, żeby umieć obserwować parkiet czy zrobić też wcześniej wywiad na temat tego ile będzie osób z Polski, w jakim przedziale wiekowym, jakie są ich oczekiwania etc. Trzeba też być bardzo uważnym na muzykę disco polo. Oczywiście są pary, które oczekują, że gdzieś ten motyw się pojawi i trzeba wówczas to zapakować w jakąś taką paczkę, która będzie niegroźna i nie spowoduje krzywdy dla całej konstrukcji muzycznej. Chociaż z drugiej strony, gdyby przeanalizować hity merengue, Shakiry czy w ogóle teksty hitów hiszpańskojęzycznych, mogłoby się okazać, że disco polo nie jest tak tragiczne tylko po prostu źle zagrane. Jak to powiedział kiedyś pianista kubański Rei Ceballo w programie w RDC, który prowadziłem, pod względem tekstów, warstwy pomysłu, melodii itd. Disco polo jest w porządku, tylko jest tragicznie zagrane i tragicznie zaśpiewane i ja się z tym zgadzam. Po prostu jest bardzo dużo takich kompozycji, których nie robią tak utalentowani muzycy, jacy są w Ameryce Łacińskiej. No bo to bez dwóch zdań całe Karaiby, Kuba, Dominikana, Puerto Rico czy Jamajka to są wyspy niezwykle muzykalne. To są miejsca, które aż żyją muzyką. Mariachi przecież, cała ta muzyka, Tequila itd. jest tak czytelna dla Polaków, że nie potrzeba do niej szczególnie zachęcać. Guantanamera…

A powiedz mi, jak to jest z żartami. Z perspektywy tłumaczki wiem, że jest to szczególnie delikatny i trudny temat. Czy masz jakiś swój uniwersalny zestaw?

Staram się unikać takich biesiadnych pomysłów typu sprośne dowcipy czy sprośne zabawy, to nie jest mój klimat. Staramy się docierać do osób, które są na jakimś takim poziomie świadomości, że raczej nie szukają rozrywki stricte ludycznej, takiej pod wódeczkę i śledzika. Stawiamy raczej na jakość oprawy wizualnej i technicznej, sposób prowadzenia na pewnym poziomie. Ricardo robi różnego rodzaju warsztaty taneczne, konkursy dla par czy taneczne np. bachata, salsa, reggaeton. Organizowaliśmy też warsztaty jak robić mochito etc.

Brzmi to wszystko jak niezwykle interesującą praca. Czy są jakieś problemy, trudności? Oczywiście poza samą pandemią, która raczej nie sprzyja takiemu biznesowi.

Tak, to niezwykle trudne czasy. Mam wiele par pytających o możliwość poprowadzenia imprezy ale wciąż przekładamy terminy. Mam zaplanowane różne brazylijskie, kolumbijskie realizacje na ten rok. Trochę tych polskich ale tak naprawdę ciężko coś planować. Pary chcą negocjować stawki, a dla nas jest to ta sama praca, załadowanie całego busa sprzętu, rozładowanie, poprowadzenie przyjęcia etc. Czy jest to 100, 200 czy 300 czy 50 osób. A jednocześnie też rozumiem ich frustrację. 

Co do samych trudności to prowadzenie przyjęć weselnych to tak naprawdę to po prostu ciężka praca. Wymaga wielu umiejętności, sporego doświadczenia i takiego turbo zaangażowania a ja jestem z tych, którzy dają 110 % z siebie w imię budowania relacji. Jestem typem multizadaniowca eventowego, który musi sam zrobić kosztorys, znaleźć klienta, zrobić reklamę, dotrzeć do nowych projektów, zrobić oczywiście udaną realizację i na sam koniec ją rozliczyć.

Brzmi imponująco. A czy w natłoku tych wszystkich zajęć masz jeszcze przestrzeń i czas na nowe pomysły i plany?

Pomysły oczywiście cały czas są. Jestem na etapie uczenia się wielu rzeczy. Robię kurs „Historii i kultury portugalskiej”, który bardzo mi się podoba i porządkuje moją wiedzę. Zauważyłem, też że pokolenie osób 20-to, 30-tolatków, ma bardzo mgliste pojęcie na temat pewnych podstaw związanych z kulturą brazylijską, kulturą portugalską itd. Tak naprawdę nie mają jakiegoś jednego źródła, gdzie mogliby kliknąć i zdobyć taką powszechną wiedzę. W szkole za dużo się o tym nie mówi. Mówi się oczywiście o odkryciach geograficznych ale nic poza tym.

Inne moje marzenia krążą wokół tego by stworzyć kiedyś centrum kultury iberoamerykańskiej, takie fizyczne miejsce, które byłoby swego rodzaju zwieńczeniem całej, długoletniej działalności Fundacji Macunaima. To ponad 18 lat aktywności, które połączyło całą masę osób. Dziś moim marzeniem byłoby stworzenie takiej jednostki kultury ze sceną, z jakimś foyer, z przestrzenią gastronomiczną gdzie można było wreszcie się wyżyć na poziomie filmu, teatru, muzyki etc. Mamy nawet kilka takich projektów, wizji, marzeń. Przyciągnąłbym gwiazdy muzyki takiego formatu jak Carmen Miranda z Sao Paulo. Na pewno bym myślał o wyeksponowaniu Puerto Rico jako takiej kolebki tych wszystkich hiszpańskojęzycznych utworów, związanych i z salsą i reggaeton i bosanowa. Myślę też o artystach z Mozambiku i z Angoli. Już nie wspominając o tej nostalgii saudade, płynącej z wysp Zielonego Przylądka. 

Chciałbym też oczywiście dalej kontynuować działania w ramach festiwalu Bom Dia Brasil. W zeszłym roku wiele rzeczy przeniosło się do sieci. Trudniej było nam się spotkać na żywo ale paradoksalnie łatwiej było nam dotrzeć do osób znajdujących się w różnych ciekawych lokalizacjach, takich jak Adao Winnicki czy profesor Różalski z Salvador de Bahia. Udało się nam zgromadzić ponad trzystu uczestników. Ludzie wyszli zachwyceni.

Wspaniałe marzenia. Kto jak nie Ty miałby właśnie coś takiego stworzyć?  Na koniec mam jeszcze jedno pytanie. Jesteś psychologiem oraz osobą, która w ciągu swojej długoletniej kariery cały czas przebywa z osobami z Brazylii. Troszkę już poznałeś ich sposób myślenia. Chciałam wobec tego zapytać, jakie widzisz podobieństwa czy też pomosty między nami a Brazylijczykami? Pochodzimy z różnych krańców świata, jesteśmy różni ale czy jest coś, co według Ciebie jest takiego, co nas łączy? Czy miałbyś jakieś rady dla kogoś kto planuje rozwijać tam swój biznes, prowadzić negocjacje czy też chciałby nawiązywać tam swoje biznesowe relacje.

Z mojego punktu widzenia nam Polakom jest chyba bliżej do Brazylii niż do jakiegokolwiek innego państwa w Ameryce Środkowej czy Południowej, ze względu na fakt, że w Brazylii żyje ok. 2 mln osób pochodzenia polskiego i miały one bardzo znaczący wpływ na budowanie tożsamości brazylijskiej. W zeszłym roku obchodziliśmy stulecie relacji polsko-brazylijskiej. Brazylia była jednym z pierwszych krajów Ameryki Południowej, z którymi nawiązaliśmy relacje dyplomatyczne i który jeszcze przed Traktatem Wersalskim uznała aspiracje Polski do odzyskania niepodległości. Brazylia zawsze była nam przyjazna i te relacje obecnie jak najbardziej są dobre. Uważam, że Polacy mogą nawiązać bardzo dobre relacje biznesowe z Brazylijczykami. Trzeba mieć jednak na uwadze różnice w systemie prawa czy podatków. Najlepiej mieć kogoś tam na miejscu, doradcę który ma wiedzę i świadomość, w jaki sposób poprowadzić te inwestycje. Oczywiście są takie osoby, z odpowiednim doświadczeniem, jest prężnie działająca polsko portugalska izba gospodarcza i Wojtek Baczyński, który bardzo dużo robi w tym wymiarze i wspiera różne inicjatywy. Myślę, więc że zbliża się epoka szeroko zakrojonej współpracy z Brazylią. 

Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.

Dominika Zakrzewska

Podziel się na:

Czytaj więcej